Ukraina boi się Wołynia. To prawda. Ale co z tego? Rosja boi sie Katynia. O zbrodniach komunistów na ziemiach podbitych nawet nie wspomina. Niemcy boją się Holocaustu, a ludobójstwo na Polakach całkowicie zamilczają. Przemysł medialny i spora część publikacji historycznych zrzuca winę za niemieckie ludobójstwo na ludy podbite. Piszą "polskie obozy" i przepraszają, znowu piszą, znowu przepraszają i znowu piszą.
Nie tylko Ukraina opiera swój państwowy mit na kłamstwie. I nie tylko Ukraina jako rację stanu traktuje przeinaczanie faktów.
Wszystkie państwa, które przeliczyły się kiedyś, w grze interesów sięgając po zbrodnię, wstydzą się tej zbrodni. I staraja się ją ukrywać, w imię właśnie gry interesów.
Czy to znaczy, że dochodzenie prawdy, nazwanie spraw po imieniu może nam zaszkodzić? Zepsuć "dobre" sąsiedztwo z Rosją, przepływ kapitałów z Izraela, czy siły roboczej do Niemiec? Wpłynąć na polityczne decyzje, na sympatie i antypatie szarych ludzi?
Przecież to wszystko kwestia interesów, chłodnych rachunków, zysku i straty. Nawet wtedy, gdy w ruch idą karabiny i noże.
I jeśli dzisiaj uzycie karabinów i noży jest passe, to tylko dlatego, że metoda okazała się nieopłacalna. Przyniosła krótkotrwały zysk i straszliwą, wieczną niesławę.
Więc choćby z tej jednej przyczyny trzeba tę niesławę często i głośno przypominać.