murgrabia czorsztyński murgrabia czorsztyński
156
BLOG

Dobre wieści: szczurołap nie wróci do Hammeln.

murgrabia czorsztyński murgrabia czorsztyński Polityka Obserwuj notkę 4

Znamy tę legendę do znudzenia. Grajek czarodziej, który uratował miasto od plagi szczurów, gdy mieszczanie nie dali mu zarobić tak, jak się spodziewał, okazał się lekarstwem gorszym od choroby, wyprowadzając na zatratę wszystkie ich dzieci. Wprawdzie po dokonaniu zemsty historia złowrogiego szczurołapa się kończy i nie pojawia się on w innych opowieściach, ale byłoby grubym nadużyciem uważać, że z tego powodu baśń kończy się dobrze.

Ale wróćmy do realiów: z dużym zdumieniem śledzę internetowe schadenfreude wywołane finansowymi kłopotami Agory i zwolnieniami  wśród kadry Gazety Wyborczej. Przecież osią świata jest zasada, że nic nie trwa wiecznie (nawet Rzesza Niemiecka, która mimo wszystkich katastrof i kolapsów niestrudzenie, w coraz to nowej skórze się odradza). Każde narzędzie podlega zużyciu, a zużyte wyrzuca się i wymienia na nowsze. Każdy wirus po udanej replikacji ginie wraz z zainfejkowaną* komórką organizmu, a przyszłość należy do nowych egzemplarzy, którym udało się w porę opuścić ginącego żywiciela. Dziwnym byłoby, gdyby uniwersalne prawa natury, prawa przemijania, nie dotykały prasy codziennej.

 

Z podobnym zdumieniem śledzę irytację dotyczącą ostatniego wywiadu rednacza Naczelnej dla niemieckiego Spiegla. O cóż tam chodzi? Ano rednacz występując jak zawsze z "pozycji autorytetu" podparł się nieprawdziwym twierdzeniem, a Spiegel, choć błąd był do korekcji na podstawie Wiki, łyknął jak zdziczały łabendź i zamieścił bez sprostowania.

Mili moi, kochani, najdrożsi, po pierwsze: według wyroku niezawisłych sądów redaktor stoi ponad krytyką, po drugie zaś, niemiecka prasa nie takie rzeczy łyka. Ot, pozawczoraj zmarło się posądzanemu o terroryzm Syryjczykowi. Człowiek ten najpierw za ciężkie pieniądze dotarł do Niemiec, tam na widok entuzjastycznego powitania przez lokalnych wolontariuszy zradykalizował się i zajął produkcją materiałów wybuchowych. Napędziwszy półtora kilo arcyniebezpiecznego, wybuchającego od kichnięcia sprengstoffu ze (kupionego na wolnym rynku) zmywacza do paznokci i wody utlenionej (wodoru nadtlenek 3g, woda oczyszczona do 100g), wpadł w ręce policji.

Wpadł nie bez perypetii, bo zamiast na widok wchodzącej ekipy szturmowej wysadzić się przy akompaniamencie hałłakowania, niedoszły zamachowiec zbiegł przed antyterrorystami. Może dlatego, że ekipa szturmowa, mogąc pozdrowić zbója gumową kulą, wystrzeliwaną siatką, albo choć obezwładnić granatem hukowo-błyskowym (nie znam najnowszych metod, tych używał antyterror jeszcze w późnym PRL-u), zamiast tego oddała na jego widok ... strzał ostrzegawczy. Ponoć dlatego, żeby schronił się w mieszkaniu. W którym, jak podejrzewano, przechowywał dużą ilość materiału wybuchowego. I zapalniki*. Ścigany mimo dość jednoznacznej sugestii nie schronił się i nie wysadził, ale oddalił się z miejsca akcji na tyle szybko i sprawnie, że kilkuset policjantów otaczających kwartał nie zdołało go ująć (mimo posiadania aktualnych zdjęć z monitoringu). Dostarczyli go na komisariat współwyznawcy, całego, zdrowego i związanego w nieczysty baleron.

Jako potencjalne żródło informacji o terrorystycznej siatce na terenie Niemiec, złoczyńca (?) został umieszczony w pojedyńczej, stale monitorowanej celi ściśle strzeżonego aresztu. W której to stale monitorowanej celi ściśle strzeżonego aresztu wziął się i zwyczajnie powiesił. Chyba na turbanie, bo sznurówki, pasy i inne rzeczy mogące posłużyć do odebrania sobie życia odbierali aresztantowi nawet zapici szweje pilnujący śmierdzącego ancla w prowincjonalnej jednostce LWP. W każdym bądź razie, Ordnung panuje w Chemnitz, a Syryjczyk  już nic nikomu nie powie. Nawet, jeśli to był nie ten Syryjczyk.

 

W ogóle, postępowanie zamachowców wymyka się logicznemu ujęciu. Oto, od kiedy Światowe Dni Młodzieży w Krakowie odbyły się spokojnie, islamski terror w Europie jakoś dziwnie zelżał i zamachowców mamy już wyłącznie potencjalnych. W ogóle nie ma mowy, żeby jakiś facet zradykalizował się w kabinie ciężarówki, albo (mając bransoletką policyjnego, elektronicznego dozoru na sobie) wszedł do kościoła i kogoś zamordował. 

Skoro już jesteśmy przy ŚDM i zagadkach logiki, warto przypomnieć, że część pielgrzymów z Zachodu spodziewała się zastać w Polsce pogrążone w chaosie państwo rządzone przez dyktaturę. Na miejscu przecierali oczy, widząc w "policyjnym" państwie pełnię obywatelskich swobód i życie, normalnie toczące się na ulicach.

Cóż, taki właśnie obraz polski przekazały im zachodnie media, używające jako autorytetów w sprawach polskich ludzi, na wewnątrzpolskim rynku informacji i idei dawno spalonych, których wizję głodne i wk...one społeczeństwo masowo odrzuciło podczas ostatnich wyborów. A zachodnie media - jak widzieliśmy wyżej, na świeżym przykładzie - łykną wszystko, co jest dla ich rządów w danym momencie wygodne.

 

Skoro tak wygląda polityka mediów "starej Unii" to jakie jeszcze znaczenie mogą mieć zmiany na polskim rynku medialnym? Co z tego, że mieszkańcy Hammeln poniewczasie zmądrzeli, kiedy na ulice sąsiednich miast wybiegają już szczury i rozlega się tam znajomy dźwięk fujarki?

 

 

* "zainfejkowany" z ang "fake".

** po co bawił się w zapalniki, skoro bomba wypełniona jego wynalazkiem wybuchłaby bez detonatora, gdyby na niej zwyczajnie usiadł?

Każda opublikowana tu notka jest produktem kolekcjonerskim. Nie służy do czytania, ani też do zamieszczania w niej informacji bądź opinii. Uwaga: CACATOR CAVE MALUM!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka